Zaangażuj się
Zaangażuj się praktycznie w nasze projekty online lub offline.
Zobacz więcejMoją piękną i mądrą żonę poznałem, gdy miała lat 14. Gdy Ela miała 17 lat, usłyszała zwięzłą, prawdziwą historię o Panu Jezusie i odtąd mówiła tylko o Nim. Minęło pół roku i również dla mnie Pan Bóg stał się kimś bardzo ważnym. Ponieważ Ela skutecznie wybiła mi z głowy pomysł pójścia do seminarium, pobraliśmy się po 5 latach znajomości.
Słowo Boże traktowaliśmy bardzo poważnie, a na motto naszego życia małżeńskiego wybraliśmy Psalm 127: Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Oto synowie są darem Pana, a owoc łona nagrodą. Jak strzały w ręku wojownika, tak synowie za młodu zrodzeni. Szczęśliwy mąż, który napełnił nimi swój kołczan. Nie zawstydzi się, gdy będzie rozprawiał z nieprzyjaciółmi w bramie. Każde z tych słów w przyszłości miało stać się faktem, ale jeszcze tego nie wiedzieliśmy.
Po dwóch latach małżeństwa urodził się nasz pierworodny syn Pawełek, a już po 10 miesiącach z radością witaliśmy Mareczka. Nasz trzeci syn, Jacuś, przyszedł na świat w naszym domu. Fajnie było odbierać poród syna. Rzeczywistością stała się część obietnicy: oto synowie są darem Pana… Byliśmy naprawdę szczęśliwi, mimo tego że utraciliśmy Wiktorię, która miała przyjść na świat przed naszym ostatnim synem. Ból był tak ogromny, że nie rozmawialiśmy o tym przez kolejne 25 lat. W tym czasie utraciłem czujność. Bardzo dobrze zarabiałem jako prezes zarządu niemałej firmy. Przeprowadziliśmy się do nowego domu. Prestiż, jaki dawało stanowisko i duże pieniądze sprawiły, że stopniowo pokora ustąpiła przeświadczeniu o sile własnych umiejętności. Prawdziwe życie w przyjaźni z Panem Bogiem zamieniłem na religijną maskę, coraz bardziej imponowało mi światowe życie. Pozbawiony Bożej ochrony ulegałem pokusom i nałogom. Życie w kłamstwie i grzechu niszczyło moją rodzinę. Nie − ja sam ją niszczyłem. Zło miało moją twarz. Wznosiłem dom bez Boga. W miejscu, gdzie powinna być miłość, był mój egoizm. Cierpieli najbliżsi. Dom, który zbudowałem, nie był już bezpieczny.
W 2010 roku odbyła się prezentacja „Podróży przemian” prowadzona przez Macka Ogrena.
Na sali w Katowicach było około 200 osób. Mack krok po kroku wyjaśniał, jaka powinna być rola rodzica na każdym etapie życia dziecka: od urodzenia do pełnoletniości. Opowiadał o roli ojca jako opiekuna, potem policjanta, a następnie trenera w trudnym dla dziecka okresie dojrzewania oraz konsultanta w życiu dorosłego dziecka. Wskazywał na potrzebę równowagi pomiędzy przywilejami dziecka a jego odpowiedzialnością. Wszystko to było uporządkowane, niosło pokój i harmonię. Otwartość wobec dziecka, okazane mu zaufanie, zaakceptowane i sprawiedliwe zasady stanowiły przestrzeń do spokojnego rozstrzygania trudnych spraw: ustalenia pory późnych powrotów, uczenia prawdomówności, spędzania czasu wolnego, pieniędzy, wyboru partnera. To był obraz mądrego ojca, który zmienia się razem z dzieckiem. Mack opowiadał nie jako teoretyk, ale jako ojciec. Ojcostwo to sztuka zdobycia zaufania dziecka. Ilość wysiłku, jaką włożysz w rodzinę, będzie proporcjonalna do otrzymanych rezultatów.
Zobaczyłem wówczas, ile straciłem. Zdałem sobie sprawę, jak obcy byłem dla swojej rodziny.
Dla siebie miałem nową kategorię ojca: „poganiacz bydła”. Byłem potworem, przez którego najstarszy syn musiał wyprowadzić się z domu w dniu 18 urodzin. Zawiodłem tych, których miałem wspierać. Przegrałem całe życie – nie można przecież cofnąć czasu, lat bezmyślnie utraconych. To był bardzo smutny koniec.
Wówczas – zamiast zasłużonej kary i oczekiwanego potępienia – otrzymałem od Pana Boga i najbliższych pomocną dłoń. Pan Bóg zaproponował, abym Mu zaufał jak kiedyś, podpowiedział, co mam zrobić. Jak koła ratunkowego uchwyciłem się słów: Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy, odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości (1 List Jana 1,9). Każdą osobę przepraszałem osobno, nazywając po imieniu to, czego się dopuściłem. Rozmowa z najstarszym synem Pawłem trwała 40 minut. W końcu, gdy poprosiłem go o wybaczenie, powiedział: „Nie ma sprawy, tato”.
Kolejną wskazówką od Pana Boga były słowa z 1 Listu Piotra 1,8: Przede wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość zakrywa wiele grzechów. Znowu literalnie potraktowałem tę radę. Z wytrwałością i bez przymusu każdą rozmowę, każdy e-mail, sms zaczynałem i kończyłem słowami: „kochana żoneczko”, „kochany syneczku”. Wszystkie hasła do komputera, telefonu, kont bankowych przekazałem żonie i dzieciom. Sprawy zawodowe podporządkowałem życiu rodzinnemu. Firmy prowadzimy razem z żoną i dziećmi.
Zacytowany fragment zawiera wskazówkę, aby to była miłość wytrwała, a miłość to nie tylko słowa. Czas wolny przeznaczałem na dzielenie pasji synów i żony. Jeżeli nie jechaliśmy kibicować chłopakom na zawodach, to pracowałem w ogrodzie. I wiecie, co? Polubiłem to 🙂 Byliśmy na wszystkich ważnych zawodach, w których startowali synowie – w kraju i poza granicami. Byliśmy z Pawłem, gdy zdobywał medale na Mistrzostwach Świata i Europy. Byliśmy w Kolumbii, gdzie w 2017 roku modliliśmy się razem przed każdą walką i Paweł zdobył tytuł Mistrza Świata! Byłem dumny i szczęśliwy. Pan Bóg kolejny raz okazał się wierny.
Najmłodszy syn Jacek osiągnął najwyższe kwalifikacje sędziego międzynarodowego i mogliśmy podziwiać na wszystkich tych zawodach, jakim uznaniem cieszył się wśród starszych kolegów. Byłem szczęśliwy, gdy oglądałem, jak nasz syn Marek, który najczęściej zdawał egzaminy w pierwszym terminie, składał przysięgę adwokacką.
Nie dostałem tego, na co zasłużyłem. Dostałem to, na co nie zasłużyłem. Pan Bóg przypomniał mi słowa: Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. Pan buduje nasz dom w oparciu o swoje Słowo i obietnice. Cofnął czas. Miłość zakryła wiele grzechów. Punktem zwrotnym było wysłuchanie wykładu „Podróż przemian” – to wówczas rozpoczęła się trwająca do dzisiaj moja osobista podróż przemian. Nie staram się zrozumieć Pana Boga, chciałbym jedynie być Mu wdzięczny.
Niech ta historia będzie przestrogą, aby nigdy nie tracić czujności; inspiracją, aby niezwłocznie porzucić niegodziwe, kłamliwe życie; zachętą, bo dla Pana Boga, który Jest Miłością, nigdy nie jest za późno. Można zaufać Słowu Bożemu i uratować życie swoje, i rodziny. Pewnego dnia, gdy to zrozumiałem, dziękowałem ze łzami Panu Bogu za żonę i synów, za to, że uratował moją rodzinę.
Wtedy Pan Bóg uświadomił mi coś osobliwego: „Czy wiesz, że oni nie są twoi? Ja ich stworzyłem dla siebie, aby byli niewyobrażalnie szczęśliwi i w nieskończonej wieczności. Tobie dałem ich jako dar, prezent tylko na jakiś czas”.
Jacek Bańczyk – Wolontariusz Outback
Internet już dawno przestał być tylko miejscem wymiany maili i oglądania filmów na YouTube. Dojście do tej prostej prawdy jest często momentem przełomowym w życiu każdego rodzica, ponieważ ciągnie za sobą szereg bardzo poważnych pytań, jakie należy sobie zadać.
Czytaj dalejByć częścią czegoś wielkiego i dobrego… Zmieniać świat w imieniu Chrystusa, niezależnie od kultury wykluczenia, hejtów, ataków na bojących się Boga… Zło dobrem zwyciężać...
Czytaj dalejNa jeden z Outbacków pojechałem z mamą jako wolontariusz. Pełniliśmy funkcję animatorów w grupie Mama i Syn. Trzeba zaznaczyć, że będąc animatorem, byłem już dorosły, miałem żonę, nie mieszkałem z rodzicami. Razem z uczestnikami naszej grupy braliśmy udział we wszystkich zadaniach. Znałem je dokładnie, wiedziałem, jaki mają przebieg. Wydawało się, że nic nie może mnie zaskoczyć. A jednak…
Czytaj dalejJeśli podoba Ci się to co robimy i chciałbyś dołączyć do stowarzyszenia skontaktuj się z nami.
KontaktNie rozłącznym elementem prowadzenia efektywnej ewangelizacji jest modlitwa. Prosimy módl się o nas abyśmy mogli docierać do jak największej liczby ludzi.
Wszystkie działania, które są podejmowane niosą za sobą konkretne koszty. Możesz nas wesprzeć wpłacając swoją darowiznę na jedno z naszych kont. Masz również możliwość wesprzeć nas przekazując swój 1% podatku.
Wspieraj